Francja i Włochy za pensją minimalną dla kierowców
Ciężkie czasy dla przewoźników
Stare przysłowie mówi: Uderz w stół a nożyce się odezwą. Tym razem te nożyce chcą jednym cięciem ograniczyć mocno konkurencję na rynku transportowym. Mowa oczywiście o Francji i Włoszech, które postanowiły iść śladem naszego sąsiada, a konkretnie przyklasnęły pomysłowi wprowadzenia tak zwanej pensji minimalnej dla kierowców wykonujących przewozy na terenie tych państw.
We Francji już słychać głosy mówiące o tym, by kierowca zarabiała 9,61 euro za godzinę pracy. I oczywiście nie dotyczy to francuskich kierowców, ale zagranicznych, przede wszystkich tych, którzy wykonują kabotaż, a jak wiadomo dużą część takich przewoźników stanowią polscy przewoźnicy.
O tym, że kondycja francuskiego transportu jest bardzo słaba mówi się od dawna. Osoby związane z branżą wskazują przede wszystkim winnych takiej sytuacji wśród konkurencyjnych firm zagranicznych, zwłaszcza tych ze środkowej i wschodniej Europy.
Francuski pomysł poparli Włosi dochodząc do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie ogólnych zapisów w unijnym prawie, a dotyczących wynagrodzenia kierowców. Francusko ? włoski pomysł zakłada powołania agencji ds. transportu drogowego i ujednolicenie pensji we wszystkich państwach członkowskich. Stworzona agencja miałaby kontrolować działania przewoźników w zakresie przestrzegania przez nich prawa socjalnego dotyczącego kierowców. Jak podkreślają Włosi ? zależy im na wyrównaniu warunków socjalnych wszystkich kierowców.
Solą w oku państw zachodniej Europy są polscy przewoźnicy. Dołączają do nich ci z Białorusi, Ukrainy czy Litwy. Rząd francuski pod przykrywką dbania o pracowników branży transportowej w minionym roku wprowadził ustawę, dzięki której francuskie służby kontrolne mogą nakładać wysokie mandaty na przewoźników, których kierowcy spędzają tygodniowy odpoczynek w kabinie pojazdu. Już wtedy podnosiły się głosy, że nie chodzi w tym przypadku o troskę o los kierowców, ale o uderzenie w zagraniczną konkurencję. Państwa, w których transport stoi na coraz gorszym poziomie próbują ratować sytuację. Niestety w kraju, w którym 10% PKB przynosi transport zapomniano zupełnie o przewoźnikach. Trzeba protestów i strajków, aby polski rząd obudził się z letargu i podjął jakiekolwiek działania mające na celu niesie pomocy firmom transportowym. Właściwie mamy tu trzy strony układanki. Przewoźników, kierowców i przedstawicieli władz, zarówno krajowych jak i europejskich. Chociaż o MILOG mówiono kilka miesięcy wcześniej, to jednak interwencję rząd podjął już po jej wprowadzeniu. Przewoźnicy zyskali jedynie tyle, że Niemcy znieśli obowiązek pensji minimalnej w przypadku tranzytu, na pozostałe decyzje należy poczekać, gdyż Komisja Europejska, wzięła pod lupę niemieckie przepisy i analizuje stanowisko naszego sąsiada w tej kwestii.
Na opinię władz europejskich czekają z niecierpliwością Francja i Włochy, a także inne państwa, które bez chwili zawahania wprowadziłyby obowiązek pensji minimalnej. Kierowcy z jednej strony zacierają ręce licząc na poprawę swojego wynagrodzenia, z drugiej jednak strony muszą liczyć się ze stratą pracy w firmach, których nie będzie stać na wypłatę ośmiu i więcej euro za godzinę pracy. Przewoźnicy mają nadzieję, że decyzja Unii rozstrzygnie tę sprawę na ich korzyść. Jedno jest pewne. Wszyscy w wielkim napięciu czekają na doniesienia z Brukseli, a Polacy protestami próbują zaznaczyć swoje stanowisko.
Kilka dni temu rozmawiałam z przewoźnikiem ? dużą firmą transportową. W kuluarach branży mówi się, że przetrwają najmocniejsi. Pewnie czas pokaże.